sobota, 17 sierpnia 2013

2.

Powroty nigdy nie są łatwe. Zawsze niosą za sobą jakąś historię, przyczyny, przez które opuszczono dane miejsce, a także powody, dla których tam wrócono. Sęk w tym, że człowiek boi się tego, co zastanie; zmian, jakie zaszły podczas jego nieobecność i tego, czy da sobie z nimi radę. 
Kiedy szła przez kolejne uliczki, zastanawiała się, kiedy w Beacon Hills wszystko się tak rozbudowało. Tu jeden dom, tu drugi. Tam sklep. Dwukrotnie większa komenda policji. Nawet szkoła wydawała jej się niemalże trzykrotnie powiększona. Tyle zmian, chociaż gdzieniegdzie mogła dostrzec pozostałości po starych czasach. Pokręciła głową, odganiając od siebie wszelkiego rodzaju dziwne, niepotrzebne myśli. Nostalgii mówimy stanowcze: nie. Wspomnienia to zło, a dopuszczanie ich do siebie i sentymenty - jeszcze gorsze.
Nigdy nie bała się samotnego chodzenia po zmroku. Niejednokrotnie to księżyc i gwiazdy były jej przyjaciółmi a noc - opiekunką. O niebo łatwiej jest ukryć się, kiedy wszędzie panuje ciemność, aniżeli w momencie, gdy pod każdym kątem rzuca się cień. Wiedział to każdy, kto przez większą część swojego życia uciekał, musiał zmieniać miejsca zamieszkania i ukrywać się tak długo, dopóki znowu nie zostanie po raz wtóry wyśledzony. Z nią nie było inaczej. 
Mijając kolejne uliczki, nie spodziewała się kogokolwiek o tej porze. O trzeciej nad ranem niewielu ludzi pałęta się w dużych miastach, a co dopiero tak niewielkich mieścinach jak Beacon Hills - mieścince, która słynęła ze spokojnego, wręcz sielskiego życia. Raz na jakiś czas zdarzyła się bójka nastolatków, ktoś miał wypadek. Aż do pewnego czasu. 
Idąc, była święcie przekonana, że nic jej nie grozi. No bo co takiego? Biegnący pies, jakiś zając? Zataczający się facet, który nie wie, która ręka to prawa, a która lewa? No błagam. Zresztą, dałaby sobie z takim radę. Zawsze dawała. Anna nie spodziewała się nikogo i zazwyczaj miała rację w swoim przeczuciach. Ale nawet ona mogła się w końcu pomylić, prawda?
Wychodząc zza zakrętu usłyszała głośną muzykę, rozmowy, śmiechy. Nawet brzęk pękającego szkła, charakterystyczny dla rzucania butelką o ścianę czy chodnik. Jakoś nie widziało jej się przechodzenie obok tej całej grupy, która wyłoniła się z wnętrza klubu. Dostrzegała ich rozbawione twarze pełne pijackiego amoku, a może i narkotykowego? Nie skupiała się na tym zbyt długo. Musiała się jakoś dostać do domu, a jedyna droga, która prowadziła do posiadłości Martinów prowadziła właśnie obok tego przeklętego klubu. Ale przecież mogła sobie poradzić. Zawsze sobie jakoś radziła. Tym razem jednak nie mogła się rzucać w oczy. Nie tylko ze względu na znaczną przewagę liczebną pozbawionych jasności umysłu gości. Miała tu jakiś czas pobyć, a robienie szumu wokół własnej osoby nie należało do rozsądnych rzeczy. Prawda, Anno?
Po wzięciu głębokiego oddechu ruszyła przed siebie, próbując całkowicie zignorować towarzystwo, do którego się nieuchronnie zbliżała. Patrzyła gdzieś w bok lub przed siebie, aby tylko nie złapać kontaktu wzrokowego z którymś z nich. Wiadomo, pijanemu wystarczy moment, jakakolwiek zachęta (nawet nieświadoma) i już jest w stanie podejść lub zatrzymać akurat idącego człowieka. 
- Ted! Zobacz co tu mamy! - krzyknął jeden z nich, wskazując palcem na idącą blondynkę. Anna westchnęła jedynie. Nie zatrzymywała się. Szła przed siebie, jakby całkowicie niewzruszona, głucha, ślepa. Cokolwiek. Najchętniej wydłubałaby tym przygłupom oczy. Ale miała się nie wychylać, szkoda że to znowu nie wychodziło.
- No widzę właśnie. Cześć kochanie - powiedział niejaki "Ted", zastępując Annie drogę. - Co taka piękność robi sama o tej porze? Może do nas dołączysz? Na pewno nie będziesz się nudzić - skinieniem głowy pokazał na resztę kompanów, którzy powoli zamykali koło wokół niej. Wspaniale.
- Nie jestem zainteresowana, więc jeśli byłbyś tak miły... - zrobiła krok, próbując go wyminąć. Bezskutecznie. 
- I do tego akcent... No pięknie. Chłopcy, mamy do czynienia z cudzoziemką! - krzyknął do reszty, na co ci zareagowali wywołującym mdłości śmiechem. Idioci. Nie wiedzieli z kim zadzierają. Nerwy Anny były na wyczerpaniu, a jakieś byle obszczymurki nie miały prawa wchodzić jej w drogę. W dupie miała niewychylanie się i robienie za grzeczną panienkę z liceum. Nie w takiej sytuacji.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo nie lubię się powtarzać. Zabierasz te łapy i swoich kumpli, a potem schodzicie mi z drogi. Jeśli nie, inaczej pogadamy - dźgnęła mężczyznę oskarżycielsko w tors, sprawiając że ten aż się cofnął w tył. To dało efekt dosłownie na chwilę. "Ted" zaśmiał się głośno, robiąc krok w stronę Anny. Był większy, wyższy, a  i na pewno silniejszy, więc nawet jeśli miał we krwi jakieś tam promile - nie okazywał tego. Złapał Annę za nadgarstek, ściskając go mocno, aż dziewczyna syknęła z bólu. Naprawdę tak chciał grać? Serio? Sam tego chciał. 
Wolną dłoń przyłożyła do torsu mężczyzny, co wyglądało z boku, jakby chciała go odepchnąć. Może i tak było z początku, ale kiedy ten nie przestawał ściskać ręki Anny... Nie pozostało jej nic innego. Już otwierała usta, obdarowując napastnika lodowatym spojrzeniem niebieskich oczu. Nie zdążyła nic zrobić, bowiem uścisk zelżał, a mężczyzna znalazł się kilka metrów dalej, nieprzytomny. 
- Przeszkadzam? - ten głos... Znała go. Nie wiedziała skąd, ale znała. Uniosła powoli wzrok i zamarła dokładnie w takiej pozycji. Isaac? Co on tu robił właśnie o tej porze? - Wszystko w porządku? - dopiero kolejne pytanie, tym razem skierowane bezpośrednio do niej sprawiło, że skinęła tylko głową. Zawsze wygadana, a teraz co? Obserwowała moment, w którym jeden z pijaczków rzucił się na Isaaca oraz sposób, w jaki ten tak łatwo uniknął ciosu. Był szybki i zwinny, a do tego powalił co najmniej dwukrotnie cięższego mężczyznę, jakby ten ważył co najmniej tyle, co ona. 
- Isaac, po prawej! - z jej gardła wydobył się krzyk. Jeden z pijaczków wyjął nóż, zamachując się na chłopaka. W jej głowie pojawiła się myśl: już po nim. Nie zdąży. A tu jednak. 
Dosłownie kilka centymetrów dzieliło ostrze od tchawicy licealisty. Mężczyzna napierał na niego swoim ciężarem, aby dojść do upragnionego celu, nie zważając na to, że większość z jego znajomych tylko patrzyła; wszyscy obserwowali moment, w którym ręka napastnika została wygięta w sposób całkowicie nienaturalny, a do uszu obecnych i przytomnych doszło coś więcej - trzask pękającej niczym zapałka kości i przeraźliwy, przepełniony bólem krzyk upadającego na kolana człowieka, który zagłuszył doskonale brzęk metalu odbijającego się od podłoża. Tylko ona dostrzegła zmianę. Niewielką, niby niewidoczną dla innych. Złota, lśniąca barwa tęczówek zamiast błękitu. Był jednym z nich. Isaac należał do Nich. 
- Któryś jeszcze? - warknął Lahey, robiąc krok w stronę przerażonych i zbierających do kupy zranionego człowieka. To wystarczyło, aby się odsunęli. Nikt nie chciał mieć połamanych kończyn, a i pełne uzębienie też się jeszcze do czegoś przyda. - Na pewno? - chłopak podniósł głos, gotowy się na nich rzucić w każdej chwili. Aż poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Drobną, która nie dotykała go agresywnie, w celu zaatakowania. Wręcz przeciwnie. Właśnie to sprawiło, że się powoli obrócił, przypatrując Annie, którą na dobrą sprawę uratował.
- Chyba im już wystarczy - powiedziała cicho, choć jedno jej spojrzenie wystarczyło, aby tamci szybciej podnieśli swoje tyłki i uciekli. Co z tego, że dałaby sobie z nimi radę? Może nie w tak efektownym stylu i bez łamania kości, ale zawsze. 
- Nic ci nie jest? - głos Isaaca wyrwał ją z rozmyśleń i wyobrażeń na temat tortur, jakie by zgotowała tym idiotom. Może nie tylko fakt, iż się do niej odzywał. Spojrzała na swoje ramiona, które okryte zostały dłońmi Laheya, a następnie jego kurtką. Czy ona naprawdę wywoływała w ludziach instynkty opiekuńcze? Gdyby wiedzieli, jak dobrze radziła sobie sama...
- Tak, w porządku - bąknęła, zaraz zdejmując kurtkę wilkołaka i oddając mu ją, pomimo wyraźnego, niewerbalnego sprzeciwu. - Ale to możesz zabrać. Nie jest mi zimno - mruknęła, nawet wycofując się o krok. Czas pokazać swoją niezależność, Anno. 
- Odprowadzę cię. Jeszcze możesz mnie potrzebować. 
- A myślałam, że rycerze już dawno wyginęli - złośliwy uśmiech zagościł na wargach Anny. Co z tego, że nawet nie podziękowała? Nie musiał się pakować w sam środek. Nie prosiła go o to, tak? - Dam sobie radę. A teraz idź i ratuj inne panienki w opresji - ruszyła we wcześniej obranym kierunku. 
- Chwilę temu ty nią byłaś! - krzyknął za Anną, mimowolnie się uśmiechając. Ostra. Mimo wszystko, nie pozwolił, by wracała sama. Nawet jeśli o tym nie wiedziała. A raczej: szczególnie, gdy nie miała o tym pojęcia.

- Anna! - krzyk Lydii sprawił, że aż podskoczyła, gdy próbowała wejść do swojej aktualnej sypialni. Blondynka spojrzała na drzwi, oddychając głęboko dwu, czy nawet trzykrotnie. Dopiero wtedy, gdy chęć urwania języka temu małemu rudzielcowi jej przeszła, obróciła się. Ku zaskoczeniu Anny za Lydią stał... Stiles. 
- Co on tu robi? - wskazała machnięciem ręki chłopaka, który wwiercał w nią spojrzenie. 
- "Co on tu robi"? Gdzieś ty była?! Całą noc ciebie szukałam, nie wiedziałam, gdzie jesteś. Nie znasz tego miasta, coś ci się mogło stać. Do tego miałaś wyłączoną komórkę. Moja mama by chyba mi głowę urwała, gdyby coś ci się stało - podniesiony głos Lydii sprawiał, że Anna miała ochotę po prostu wejść do pokoju i zamknąć tej dwójce drzwi przed nosem. Akurat ONA nie potrzebowała niańki. 
- Poszłam się przejść, padła mi komórka, a ty panikujesz i dzwonisz do człowieka, który widzi we mnie Potwora z Loch Ness. Gratuluję. Jak widać, nic mi się nie stało. A teraz dobrej nocy... - mruknęła, już nawet przechodząc przez próg, kiedy poczuła rękę Lydii na swoim ramieniu. 
- Anna, tu wcale nie jest tak bezpiecznie, jakby ci się wydawało - mówiła łagodniej, jak gdyby naprawdę się troszczyła o swoją kuzynkę. Anna westchnęła tylko i weszła w mrok pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie miała najmniejszej ochoty na tłumaczenie się komukolwiek, szczególnie Lydii. Ona nie mogła wiedzieć o tym, co tak naprawdę ją tu sprowadza i gdzie tak naprawdę była. To by ją zabiło. A raczej - doprowadziłoby do śmierci.

Gdy zapalała światło, nie myślała o tym, że ma odsłonięte okna, że praktycznie cały jej pokój jest widoczny, a także wszystko, to co robi. Po powieszeniu kurtki na krześle i ściągnięciu butów, zaczęła stopniowo zdejmować z siebie kolejne rzeczy. Ostatecznie ubrania wylądowały w koszu na brudną bieliznę, a niczego nieświadoma Anna przebrała się w koszulę nocną stając wręcz na wprost okna. Bezchmurne niebo sprawiło, że mimowolnie spojrzała w tamtą stronę, robiąc kilka kroków w przód. Była tak zaaferowana tym widokiem, że nie dostrzegła człowieka stojącego po drugiej stronie ulicy, który niczym niewzruszony, patrzył dokładnie w to jedno okno. Obserwował blondynkę z cieniem uśmiechu, wystawiony niczym na tacy, a zarazem jak cień, który w każdej chwili może zniknąć. 
Kiedy światło zgasło, tym samym zabierając ze sobą postać Anny w oknie, postać uśmiechnęła się szerzej do siebie, wsuwając przy tym dłonie w kieszenie kurtki. 
- Dobranoc, Anno - szepnął. 
W chwili, gdy Stiles wyjeżdżał spod domu Martinów, cienia już nie było. Jakby nigdy tam nie stał. A może zawsze gdzieś tam się znajdował? 

Ciąg dalszy nastąpi.
________________________________________

No i jest kolejny rozdział. Dłuższy od poprzedniego, więc mam nadzieję, że przez niego przebrnęliście. 
Następny już niedługo.
Ciao!
Edit. Za szablon serdeczne dzięki autorce nie istnieję. DZIĘ-KU-JĘ ♥.

16 komentarzy:

  1. Uwielbiam czytać Twoją twórczość. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    Kaśka

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiadamiać możesz mnie w zakładce WYSYPISKO.
    To tyle organizacyjnie.
    Rzucam się do czytania... Ok, już.

    Pierwsza 'część' o napadzie i ISAAC! Wybacz, nawet od rana fangirling działa. Mam wrażenie, że Panu Kochanemu Wilkołakowi w głowie brzmiała piosenka Bonie Tyler - I need a hero :D
    Czemu tak mało Stilsa?

    Erotyzm, erotyzm, erotyzm!
    Nie drugs, sex and rock'n'roll, tylko to coś, czego wielu historiom brakuję. Nutka tego tajemniczego czegoś, która pobudza tę mroczną część naszej wyobraźni. Gratulację Ci za tą scenę na końcu. Gdybym mogła, nacisnęłabym like'a nad nią. Ale, że uważam za facebooka za żałosnego, nie zrobię tego. xD

    Pozdrawiam
    JS z lodowe-serce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że nie tylko mnie ogarnia fangirling <3
      A mało Stilesa, bo będzie pobocznym bohaterem. :D (Pomimo mojej miłości do niego).

      Ta ostatnia scena wyszła... Tak pod koniec. Nawet jej nie planowałam. :D Ale cieszę się, że Tobie przypadła do gustu. :D

      Również pozdrawiam, xx.

      Usuń
  3. Pierwsza część... Isaac był boski!!! Anna wydaje mi się, ale tylko wydaje, że ona zgrywa taką silną i niezależną babkę, a naprawdę jest delikatna i wrażliwa.
    Co do drugiej części to trochę brakło mi Stilsa. A zakończenie mnie po prostu powaliło, genialne!!!
    Czekam na więcej!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż. Jak dla mnie wręcz odwrotnie - zgrywa delikatną, mimo że mogłaby powalić tych gości choćby od zaraz. :D
      Ale to tylko moja opinia i więcej dowiesz się w nowych rozdziałach. <3
      xx

      Usuń
  4. Srutututut, obiecałam - przeczytałam i... jestem zachwycona! Choć rozdział, jak na mnie krótki, to faktycznie dłuższy i co ważniejsze - lepszy od jedyneczki. Naprawdę. Co prawda, gdzieniegdzie brakło ci przecinka, ale chwilowo można przymknąć na to oko, zwłaszcza, że i ja nie jestem mistrzem interpunkcji, haha. Czekam na trójkę i jak zawsze - służę pomocą w myśleniu i podrzucaniu pomysłów.
    I również obserwuję, i również jesteś u mnie w linkach.
    Buziaki, xx.

    Era Wampirów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja się dopiero rozkręcam. :D Ale cieszę się, że coraz bardziej Ci się podoba. ^^
      No i uwierz, że będę jeszcze Ciebie męczyła o kolejne pomysły, nie ma to tamto!

      xx

      Usuń
  5. Normalnie mnie powaliłaś boje się iż ja nie mam marzyć co o takich komentarzach ,jesteś genialna ,a kiedy pojawi się peter bo widzę iż jest na nagłówku czy będzie konkuował z Isaaciem o względy Anny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że jakoś specjalnie nie piszę, aby mieć masę komentarzy, a dla siebie. Chyba o to chodzi. :)
      Peter pojawi się... Niedługo. A to wszystko przez historię, jaką sobie umaniłam. :)
      Zobaczysz, o. xx

      Usuń
  6. Zacznę może od Anny - ubóstwiam ją, no po prostu ubóstwiam. Wreszcie laska, która nie mdleje, gdy tylko ktoś ją tknie, bo na dobrą sprawę wszystkim im mogłaby skopać tyłki. Czy już mówiłam, że ją uwielbiam?
    Dalej jest Isaac - no wiadomo, moja miłość, chyba nic więcej nie muszę dodawać.
    No i ostatnia scena - FENOMENALNA. Tak pięknie ci wyszła, no krótko mówiąc masz talent.
    Uwielbiam Cię dziewczyno i już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :).
    Pozdrawiam gorąco!

    http://czarna-matnia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aw. Dziękuję! Taka miała w sumie być - niezależna, trochę mroczna, o czym oczywiście reszta wiedzieć nie musi.
      Jak pisałam wcześniej, ostatnia scena wyszła całkowicie spontanicznie, nie planowałam jej. :D
      Będę powiadamiała, a jakże.
      I jeszcze raz dziękuję za miłe słowa, które jednak łechtają moje niskie ego i sprawiają, że chce mi się pisać. ^^ xoxo

      Usuń
  7. Wreszcie coś w sam raz dla mnie - Teen Wolfera. Tym bardziej, że trzeba czekać masę czasu na kolejne odcinki. Byłam zachwycona faktem, że wszystko jest "świeże", Deucalion, bliźniaki, związek Aidena i Lydiii... Wątpię, ale zrobiłoby się ciekawie, gdyby Allison zaczęła konkurować z Anną o Isaaca. Tak, byłoby gorąco. Jak wiadomo coś ostatnio pomiędzy nimi zaiskrzyło. A propos Anny: sierota, której rodzice zginęli w pożarze - brzmi znajomo, prawda? Byłoby ciekawie, gdyby Halowie mieli coś wspólnego z jej rodziną. A ze zwiastunów wiem, że będzie sporo Petera. Proszę, wymyśl genialne teksty i sarkastyczne odzywki Wuja Który Umarł, Ale Żyje. Osobiście postać Anny jest bardzo charakterystyczna, ale nie zgadzam się z przedmówcą, twierdzącym, że wreszcie jest tu jakaś twarda kobieta..Ekhem, a Kali, Julia, czy Allison? A Victoria czy Kate? A Erica czy Cora? Nawet Lydia ostatnio spoważniała, a matka Scotta pokonała bliźniaków. No i jeszcze Derek. Nie wiem, czy coś źle przeczytałam, ale nie było tu o nim ani słowa. A szkoda. No i pomimo tego, że to nie ta bajka, liczę na Stereka. Takiego małego, maluśkiego, drobniuśkiego Stereka. i Scotta też jest mało. Ale może to i lepiej - nie jego bajka, A Twoje kwestie dla Stilesa są idealne. Zawsze jest tak, że on coś podejrzewa, a mają go głęboko. Potem wychodzi szydło z worka i nikt mu nie podziękuje. Kochany detektyw. CZEKAJ, CHYBA WIEM KIM JEST ANNA. Wiesz, tak mnie nagle oświeciło. To Druid? Nie, raczej Darach. Jak Julia. To, gdy przyłożyła rękę do mężczyzny, przypomniała mi się scena odepchnięcia Kali przez Julię w windzie. No i jest świetnie zorientowana w świecie wilkołaków. A problemy z Deucalionem... Od początku jego postać w serialu miała z nimi kontakt...
    Tak czy siak dodaję do obserwowanych i proszę o rozdział! A przy okazji zapraszam na wilkołaczego bloga ksiezycwpeini.blogspot.com oraz na Sterekowe fan fiction!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, głupia ja. Zapomniałam dodać link: sterekowe-fan-fictions-pl.blogspot.com . przepraszam za spam i mam nadzieję, że odpiszesz!

      Usuń
    2. Cóż. Wydaje mi się, że przedmówcy bardziej chodziło o to, że przeważnie główne bohaterki są bardzo zabiedzone i tak tak dalej, a Anna do takich nie należy. I nie mowa tutaj o kobietach w TW. :)
      Jej, dziękuję! Przyznam, że bałam się trochę pisania fanficu w obawie przed tym, że mogłabym spieprzyć charaktery postaci, jak chociażby Stilesa. Jednak zważywszy na to, że sama jestem strasznie ironiczną osobą... Chyba Wujcio Peter taki sztuczny nie wyjdzie ^^
      Co do Stereka... Jakoś nie przewiduję nic takiego, podobnie jak relacji Allison - Isaac. Tak bardzo, jak uwielbiam wymianę zdań między pierwszą dwójką, aczkolwiek bez romantycznych uniesień, to tego drugiego... Blah, nie. Po prostu.
      I nie. Anna nie jest Darachiem ani druidem. :P To wszystko wyjdzie w przyszłości.
      Dopisuję do "Współpracy" i zapraszam, bo niedługo kolejny rozdział!
      xx

      Usuń
  8. O Borze Zielony i Szumiący, to jest boskie <3 No i Isaac, MÓJ mąż numer jeden *,* Teraz będę truła ci dupę żebyś jak najszybciej napisała kolejny rozdział ._. Ja chcę wiedzieć kim jest Anna i co łączy ją z Deucalionem! No i Peter... Chcę Petera! Ja chcę, do cholery, kochanego Petera *,*

    OdpowiedzUsuń