niedziela, 11 sierpnia 2013

1.

- Nie ufam jej - krótko i na temat. Stiles krzyżując ręce na torsie bacznie obserwował odchodzące dziewczyny, w tym również Allison, która solidaryzując się z Lydią, postanowiła pomóc zaadaptować się jej kuzynce w Beacon Hills. Dopiero dochodzący do niego brunet usłyszał mamrotanie chłopaka, który brzmiał co najmniej jak niespełna rozumu. Czyli przeważnie. A raczej, dla większości.
- Komu nie ufasz? - niezwykle subtelne pokazanie, iż w ogóle nie rozumie nagłej wrogości ze strony przyjaciela sprawiło, że w Stilinskim jeszcze bardziej się zagotowało. Jego umiłowanie do szukania wszechobecnych teorii spiskowych znowu dało o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie. Kto normalny z góry przekreśla jakiegoś człowieka tylko dlatego, że jest nowy, a coś tragicznego zdarzyło się w jego rodzinie? Nikt! I dlatego jego podejrzenia wzrastały z każdą chwilą, jak przebywał w pobliżu nowej uczennicy Beacon Hills High School.
- Nie widzisz? Tej tam, co aktualnie prowadza się z Lydią i Allison! - zamaszyście wskazał znikające w jednej z klas dziewczęta, jakby samo to, jak blondynka chodziła świadczyło o tym, że coś jest z nią nie tak.
- Stiles, dopiero przyjechała. Allison mówiła, że jej przyszywani rodzice zginęli w pożarze, miej choć odrobinę...- tu Scott urwał, starając znaleźć odpowiednie słowo.
-... Empatii?
- Dokładnie! Miej odrobinę empatii, Stiles. Dziewczyna sporo przeszła, a ty jej na dobrą sprawę nie znasz - poklepał przyjaciela po ramieniu, uśmiechając się przy tym tak pozytywnie, a zarazem pobłażliwie, jakby rozmawiał z kimś ułomnym, któremu tłumaczył sposób korzystania z toalety. To wystarczyło, aby ręka Scotta została strzepnięta, a nozdrza Stilesa poruszyły się ze złości spowodowanej brakiem zaufania co do jego przeczuć.
- Jak zawsze mi nikt nie wierzy! A potem kto ma rację? Stiles! Tylko kto teraz dostaje po łbie? Znowu Stiles! Czekaj... Przyszywani? Jest adoptowana? - popatrzył na McCalla z konsternacją, a zarazem kolejnym elementem swojej układanki, który najwidoczniej mu pasował. - Scott, wszyscy adoptowani ludzie to świry! Mają coś na sumieniu albo przeżyli jakąś traumę, która sprawia, że w końcu coś zrobią! Poza tym. To rodzina Lydii. Przecież wiemy, że wszystko, co się z nią łączy musi potem zabijać. Chociażby Jackson.
 - Wypiłeś za dużo energetyków - skwitował Scott, zabierając przy tym książki z szafki. Stiles wyglądał, jakby chciał coś jeszcze dodać, jednak dzwonek doskonale go uciszył. Kilka głębokich wdechów świadczyło tylko o tym, jak bardzo powstrzymuje się przed wrzaskiem na środku korytarza.
- Jasne... A potem znowu Stiles będzie musiał wszystkich ratować. I nawet nie usłyszy zakichanego "dziękuję" - poprawił ułożenie plecaka i ruszył za Scottem w kierunku sali lekcyjnej. Miał przy tym nadzieję, że chociaż chwilę poobserwuje tę całą niewinną kuzyneczkę. A niech ją szlag.
     
        Anna siedząc nieopodal Lydii, nie mogła ścierpieć jej trajkotania. Kiwała głową, dając jej znak, że słucha na temat butów, które kupiła, a także które miała zamiar dopiero dołączyć do swojej ogromnej kolekcji. Słyszała również rozmowę na temat jakiegoś gościa imieniem Aidan, który był jej... "Rozproszeniem", cokolwiek to znaczyło. I pewnie udawałaby, że ją to interesuje, gdyby nie głos nauczyciela, który najpierw próbował zapanować nad rozwrzeszczaną młodzieżą, by następnie rozpocząć tandetny, oklepany monolog na temat nowej twarzy.
- Skąd do nas przyjechałaś... Anno? - spojrzał na listę uczniów, aby przypadkiem nie przekręcić imienia uczennicy już na samym początku. - I wstań, może? Pokaż się wszystkim, pomachaj.
- Nowy Orlean, proszę pana - subtelnie odłożyła ołówek na bok, obdarowując mężczyznę morderczym spojrzeniem, które mimo wszystko łagodził uprzejmy uśmiech i swobodny ton. Teraz należało sobie zadać pytanie: czemu powinno się wierzyć? Twarzy czy oczom? Powoli wstając z miejsca, rozejrzała się po niemalże pełnej klasie. Widziała jakiegoś kujona, tego chłystka, którego poznała przed zajęciami, chyba jego kumpla, o którym wspominała Lydia. Aż w końcu zatrzymała wzrok na bliźniakach siedzących obok siebie. I doznała szoku. Co oni tutaj w ogóle robili? Dlaczego siedzieli sobie, jakby nigdy nic? Chyba nie kazał im jej pilnować, prawda?
Przełknąwszy cicho ślinę, czuła jak ją obserwują. Zdawała sobie sprawę, że wiedzą doskonale o tym, kim jest i co tu robi. Nie mogła jednak dać po sobie poznać, że cokolwiek ją niepokoi. Wszystko by się wydało, a przecież nie o to chodziło. Zacisnąwszy palce na brzegu ławki jeszcze chwilę tak stała, czując się niczym kobieta z brodą w cyrku, którą oglądają setki ludzi, jakby nie było żadnej innej atrakcji.
Kontakt wzrokowy zawarty z jednym z bliźniaków został przerwany, kiedy do środka wpadł ktoś jeszcze. Od razu odwróciła spojrzenie i skupiła je na nowo przybyłym.
- Przepraszam za spóźnienie - chłopak odgarnął lekko kręcone kosmyki w zakłopotaniu, posyłając przy tym pełne winy spojrzenie nauczycielowi. To chyba miało załagodzić jego potencjalny gniew.
- Lahey. Masz szczęście, że jeszcze nie zaczęliśmy zajęć. Podziękuj swojej nowej koleżance, która się nam przedstawiała - mężczyzna wyglądał na znudzonego już całą sytuacją, dlatego sam usiadł za biurkiem, wyjmując kilka plików kartek. - Możesz już usiąść panno... Karpinsky. To jakieś polskie?
Dopiero pytanie mężczyzny sprawiło, że przestała obserwować nieznajomego. Usiadła z powrotem, kiwając nieco energicznie głową. - Tak. Moi rodzice byli Polakami - wyjaśniła, nie zważając na zaciekawione spojrzenia reszty klasy. Banda dzieciaków, która nie miała pojęcia o tym, co się wokół nich działo. Idioci.
- Dziękuję za skrócenie lekcji- usłyszała tuż nad swoim uchem, co sprawiło, że wzdrygnęła się odruchowo.  Może była przewrażliwiona, może zaczynała przesadzać, jednak nikt nie spodziewa się tego typu zagrywek pierwszego dnia, w miejscu, gdzie nie zna się nikogo.
To ten chłopak, który się spóźnił, siadał właśnie... Obok. Najwyraźniej wolał spełnić polecenie nauczyciela, aczkolwiek w swój własny, indywidualny sposób. Czy zdobył jej sympatię? Skądże. Anna uniosła jedną brew i bez słowa skupiła się na lekcji. Mało kulturalnie? Prawdopodobnie. Ale nie mogła sobie pozwolić na jakiekolwiek zagrywki tego typu. Szczególnie od jakiegoś dryblasa dwukrotnie wyższego od niej. - Ależ się nie fatyguj. Po co odpowiadać? Jestem Isaac. - kontynuował, na co zdawała się nie reagować. A raczej: próbowała. Głębszy oddech mógł świadczyć tylko o lekkiej irytacji, jednak czy to znaczyło, że odpowie? Ależ skąd! Siedziała tak samo, jedynie bawiąc się ołówkiem, co ją miało uspokajać. Czuła na sobie spojrzenia tego całego Isaaca, Lydii i chyba każdej osoby, która nie musiała się odwracać, co zapewne zwróciłoby uwagę nauczyciela.
"Anna - małpka na wybiegu" - kolejny punkt do listy jej osiągnięć i profesji. Tuż za umiejętnością panowania nad swoimi emocjami oraz ignorowaniem natrętów.
- Co ty wyprawiasz? - Lydia syknęła w jej stronę. Czego od niej wszyscy chcieli? Przecież siedziała w tej małej ławce, próbując w jakiś sposób nie wybuchnąć ani nie zmiażdżyć czyjejś czaszki. To wbrew pozorom było naprawdę trudne, a pełne wyrzutu spojrzenie wcale jej nie pomagało.
- Co niby robię? - zerknęła na Martin, jakby ta się z choinki urwała. Doprawdy, czy musiała robić jej afery o... Właściwie o co?
- Nie wiem jak to jest u was w Nowym Orleanie, ale tutaj dobrze by było, jakbyś postarała się być milsza dla moich znajomych. Nawet takiego Isaaca - szepnęła, a Anna odruchowo zerknęła na wspomnianego przez Lydię chłopaka. Nie trwało to długo, bowiem krótkotrwałe złapanie kontaktu wzrokowego jej starczyło, aby się obrócić do kuzynki.
- Postaram się, okej? Tylko... Daj mi się przyzwyczaić. Bycie miłą dla wszystkich wokół nie jest moją domeną - stwierdziła z wymuszonym uśmiechem, po czym powróciła do bazgrania w notatniku. Właściwie powinna stwarzać pozory. Wtopić się w tłum, nie wyrywać się, nie wychylać. Tak byłoby najbezpieczniej. Pozostawało tylko pytanie, czy potrafiła? Czy była w stanie się dostosować i znowu udawać? Z rozmyśleń wyrwał odwracający się w jej stronę Stiles. Obserwował każdą kreskę, którą rysowała na marginesie notatnika, jakby to miało cokolwiek w czymkolwiek pomóc. A tak naprawdę? Szpiegowanie nie było chyba jego najlepszą stroną, bowiem Anna zatrzasnęła z niemałą siłą notatnik, wpatrując się w oczy chłopaka.
- Szukasz czegoś? - spytała cicho i pewnie Stilinski musiałby znaleźć naprawdę dobrą wymówkę, gdyby nie dzwonek oznajmujący koniec zajęć. Idealnie. Nareszcie. Z ulgą zgarnęła swoje rzeczy i wrzuciwszy je do torby wstała, uśmiechając się krótko do Stilesa. I pewnie poszłaby dalej, gdyby nie przypomniała sobie o jednym szczególne. Obróciła się i patrząc na Isaaca szła tyłem, unosząc przy tym kąciki ust w tajemniczy sposób. - Mów mi Anna - powiedziała i tuż przed biurkiem nauczyciela zmieniła kierunek. Jakby znała na pamięć wymiary klasy i ilość kroków dzielącą jej ławkę od mebla należącego do mężczyzny.
Wychodząc, nie dostrzegła mrużącego lekko oczu Isaaca, który odprowadzał ją wzrokiem aż do momentu, w którym zniknęła na korytarzu pełnym uczniów liceum.
- Anna - powtórzył cicho i uśmiechając się pod nosem zabrał torbę. Ładny początek znajomości, nieprawdaż? Pozostawało tylko pytanie, czy nie będzie żałował spoufalania się z jakąś nieznajomą. Jednak... Kto mu zabroni, prawda?

______________________________________________
Kolejny post za nami.
Nie jestem z niego aż tak zadowolona, aczkolwiek może z czasem się rozkręcę.

Trzymajcie się!

7 komentarzy:

  1. Świetny 1 rozdział!! Wydaje mi się, że pierwsze rozdziały przeważnie skupiają się na tym , aby czytelnik zaznajomił się z bohaterami.
    Fajnie, że Anna jest polką oraz, że ma taki a nie inny charakter. :)
    Co do reszty postaci: Stiles jest taki jaki powinien być, a Isaac... nie ma o nim zbyt wiele, ale już go trochę lubię. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wykluczam chyba sparowanie Stilesa z Anną, za to... Isaac. Drugi po Stilesie mój ukochany z tego serialu. Czyżbyśmy miały podobne gusta? W rozdziale na pozór nie dzieje się zbyt wiele, ale skoro Anna zna bliźniaków, a nie zna ich imiona - bo nie zareagowała na Aidana, to chyba trochę dziwne, nie?
    Poza tym, czyżby Anna była na usługach Alf i miała namieszać? Mam nadzieję, że okażę się tą złą. Nie potrzebna tutaj kolejnych dobrych istotek. Niech pokażę pazur! :D

    Era Wampirów

    Gypsy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wychodzi na to, że jednak mamy podobne gusta. :D
      Brak reakcji na Aidana - a bo to jeden na tym świecie? Nie spodziewała się przecież, że takowy znajdzie się akurat w tej klasie. :D
      A zważywszy na moje umiłowanie do złych istot - będziesz zachwycona :D

      Usuń
  3. Tak sobie czytam i czytam, i taka myśl mnie prześladuje - co jest z tą Anną?! Nie, może inaczej - jaki kurcze skrywa sekret??? No bo jakiś musi, prawda? ;)
    Paradoksalnie, od początku polubiłam tę bohaterkę, no wreszcie dziewczyna z pazurem! No i Isaac, mój ulubiony bohater. Stiles, jak to Stiles węszy jakiś spisek (może słusznie...), czyli generalnie wszystko w jak najbardziej teen wolfowym klimacie! ;) Już mi się podoba ;). Będę tu stałym gościem i dodaję twój blog do obserwowanych.

    A jeżeli masz ochotę to zapraszam również na mój blog, gdzie także piszę opowiadanie o Isaacu :) http://czarna-matnia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Isaac mą miłością, widać że nie tylko. :D
      Dziękuję za miłe słowa, będę powiadamiała Ciebie o kolejnych rozdziałach. A bloga dodam do obserwowanych. :)

      Usuń
  4. O borze liściasty! Teen Wolf! Jak ja Cię kocham za tego bloga! Dziś właśnie nadrobiłam zaległe odcinki i nie wiem co ze sobą zrobić! Derek! Stiles! Isaac! Dobra, ogarniam już fangirling.
    Oh, dobra... ale no...Isaac! Ci trzej panowie opanowali moje serce i życzę im szczęścia. Może chociaż tutaj.

    Anna... Pospolicie, ale podoba mi się. Zabij Scotta. Nie cierpię go. Niech się zabiją nawzajem z Ducalionem! O!

    Nie ważne.
    Będę czytać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj zapraszam do siebie ,gdzie połączyłam tvd i teen wolf :http://teen-wolf-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń